:taciak problemem nie jest upowszechnienie produkcji, bo wodór od dawna produkujemy na masową skalę. W procesie rafinacji ropy naftowej jest to nawet odpad. Częściowo gospodarowany przy hydrokrakingu, ale w ogólności nadal powstaje go znacznie więcej niż potrzeba. Tyle, że nie o to chodzi. Żeby cała ta elektryfikacja miała sens, trzeba odejść od konieczności rafinowania ropy, a to z kolei oznacza wodór z elektrolizy. I całość robi się żałośnie niewydajna:

Jeśli zostajemy przy ropie to nic nie osiągnęliśmy. Nadal jesteśmy zależni od niestabilnych krajów bliskiego wschodu lub od oligarchów, nadal wysyłamy lwią część naszego PKB za granicę i wreszcie nadal niszczymy klimat emisjami.
Mówisz o perspektywie 120 lat jednocześnie zakładając, że technologia akumulatorowa się nie rozwinie, nie stanieje i nie zwiększy swojej żywotności. Mocno ryzykowne podejście biorąc pod uwagę ostatnie 30 lat. Już dziś jesteśmy na granicy 100 dolarów za kWh baterii. Jeszcze parę lat temu wydawała się nieosiągalna. Podobnie jak fakt, że auto całe swoje życie będzie jeździć na jednym zestawie akumulatorów i jego pojemność nie zmieni się w sposób znaczący.

Ty sam z resztą przytaczasz takie nieaktualne dane. Bateria do wymiany po 8 latach? Współczesne auta 8 lat to mają gwarancji producenta na cały układ elektryczny. A nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam wymieniać samochodu tylko dlatego, że skończyła się gwarancja.
Prywatnie jestem zdania, że w transporcie długodystansowym zwyciężą systemy oparte na pantografach

A ostatnią milę i transport osobowy zapewnią akumulatory. Akumulatory wykorzystują prosty fakt, że prąd jest dostępny praktycznie wszędzie. O ile nie wybierasz się na wycieczkę przez środek Australii (gdzie i tak diesel zgarnia wszystko), to gniazdko z prądem znajdziesz wszędzie (serio wszędzie, Arkady Fiedler zwykłym Leafem przejechał Afrykę). Tym samym każdego ranka masz pełny zasięg. Bez zastanawiania się czy musisz dziś odwiedzić stację benzynową. Możesz też bez większych problemów wytworzyć prąd we własnym domu. To coś co nawiasem mówiąc jest nie w smak koncernom i rządom. Bo jak to tak może być, że ludzie tworzą sobie paliwo bez żadnej kontroli i podatków.
Wodór zagospodaruje nisze, które pozostaną. Może np. transport morski? Nie wiem, nie podejmuję się oceniać. Wolę patrzeć tu i teraz. A tu i teraz wodór się nie sprawdza. Może za kilka lat pojawi się jakieś rewolucyjne rozwiązanie, które odwróci całą sytuację. Szczerze wątpię, ale patrzę na sprawy z otwartym umysłem i jeśli tak się stanie, to nie zawaham się przyznać zwolennikom wodoru racji. Na dziś moim zdaniem jej nie mają.